Plac Stu Straconych
Stoisz w miejscu gdzie rozegrał się tragedia. To tu Niemieccy okupanci zamordowali 100 Polaków.
20 marca 1942 r. od wczesnych godzin rannych niemiecka policja i żandarmeria spędzały na plac ludność polską. Ludzi zatrzymywano na ulicy lub wyciągano z domów i kierowano na miejsce przyszłej egzekucji. Według dostępnych informacji zgromadzono w ten sposób około 6 tysięcy przymusowych obserwatorów. Spośród Polaków wybrano 100 zakładników, którzy mieli być rozstrzelani w przypadku jakiejkolwiek próby oporu. Niemieccy policjanci i żandarmi, uzbrojeni w broń maszynową, otoczyli i pilnowali zgromadzonych na placu Polaków. Na plac przybyli także Niemcy i to zarówno miejscowa ludność, jak i przedstawiciele władz okupacyjnych; m.in.: Friedrich Übelhör – prezes rejencji łódzkiej, Herbert Mess – starosta łódzki i szef NSDAP, dr Horst Neubauer – dyrektor Sądu Krajowego w Łodzi, Hans Steinberg – szef Prokuratury przy Sądzie Krajowym w Łodzi, Kurt Eifrig – burmistrz Zgierza i inni. Obecni byli także bezpośredni sprawcy egzekucji: Herbert Weygand – po. szefa łódzkiego Urzędu Gestapo, Eduard Bornes – zastępca szefa Gestapo w Łodzi oraz Erwin Kautter – kierownik wydziału w tym urzędzie. Następnie do zgromadzonych przemówił prezes rejencji łódzkiej Friedrich Übelhör.
Egzekucja rozpoczęła się około godziny 10:00. Więźniów doprowadzano w grupach po piętnastu. Krępowano ich liną i ustawiano przed usypaną groblą. Następnie trzydziestoosobowy pluton egzekucyjny oddawał salwę. Według dostępnych materiałów przypuszcza się, że byli to wybrani funkcjonariusze łódzkiego Gestapo albo 31. Batalionu Policyjnego z Łodzi. Po każdej salwie do leżących podchodził lekarz w mundurze SA, który stwierdzał zgon lub wskazywał żyjące ofiary. Następnie funkcjonariusz łódzkiego Gestapo –Alfons Nikolai – dobijał rannych strzałem z pistoletu. Po egzekucji Niemcy rozkazali wyznaczonym spośród zakładników mężczyznom porozwiązywać krępujące zwłoki sznury, a następnie załadować ciała na samochody. Ponadto mieli oni uporządkować plac, co oznaczało pozbieranie ludzkich szczątków, zlikwidowanie plam krwi oraz spalenie słomy służącej do przykrywania zwłok.
Rozstrzelanych pochowano w zbiorowej mogile, którą przygotowano wcześniej w Lesie Lućmierskim.