Wśród zabytków związanych z historią II wojny światowej znajdujących się w Muzeum Miasta Zgierza karabin Lee-Enfield No. 4 Mk I zajmuje miejsce szczególne. Wyprodukowany w Wielkiej Brytanii w 1945 roku, reprezentuje kulminację rozwoju tej broni, która przez dekady służyła w armiach Wspólnoty Brytyjskiej ale również polskim żołnierzom. Był nie tylko niezawodny, ale także wyjątkowo celny, co zapewniało mu opinię jednego z najlepszych karabinów powtarzalnych swoich czasów.

Karabin Lee-Enfield No. 4 Mk I wyróżniał się lufą o zwiększonej masie, co poprawiało celność przy wielokrotnym oddawaniu strzałów, oraz celownikiem dostosowanym do większych odległości. Magazynek mieścił 10 nabojów kalibru .303 British, co zapewniało mu przewagę w starciach z przeciwnikami dysponującymi mniej pojemnymi karabinami. Co ciekawe magazynek był wymienny jak we współczesnych karabinach. Ta nowoczesna cecha jednak niebyła w żadne sposób wykorzystana, bo brytyjscy dysydenci nie zapewnili odpowiedniej ilości magazynków dla żołnierze. Przez ten fakt żołnierze nadal musieli korzystać z tak zwanych łódek do ładowania broni przez zamek. Dzięki swojej prostocie i niezawodności był ulubieńcem żołnierzy na wielu frontach, od Afryki Północnej po Europę Zachodnią.

W Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie karabin Lee-Enfield No. 4 Mk I był podstawową bronią strzelecką. Żołnierze 1. Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka używali go podczas wyzwalania Francji, Belgii i Holandii. Ta sama broń towarzyszyła żołnierzom II Korpusu Polskiego generała Władysława Andersa w walkach na włoskich wzgórzach, w tym w bitwie o Monte Cassino.

Co ciekawe, w tych jednostkach służyli także mieszkańcy Zgierza. Stanisław Figurski, Mieczysław Paszkowski i Czesław Wiśniewski byli tylko trzema spośród wielu zgierzan, którzy dołączyli do walki o wolność Polski na zachodnich frontach. Ich los często musiał zależę od tej etatowej broni.

Zgierskie Muzeum ma w swoich zbiorach wyjątkowy egzemplarz Lee-Enfielda No. 4 Mk I. Wyprodukowany pod koniec wojny, nosi na kolbie wyryty duży anagram „SZ” – mógł on oznaczać Siły Zbrojne, tym bardziej że w języku angielskim rzadko zestawia się te głoski. Taki detal dodaje mu charakteru i pozwala wyobrazić sobie, jak wielu żołnierzy mógł wspierać podczas wojennej zawieruchy.

Co więcej, ten karabin nie jest tylko zimnym kawałkiem metalu. To przedmiot, który przetrwał wojnę, widział bitwy i służył ludziom walczącym o wolność. Jego historia splata się z losami żołnierzy takich jak Figurski, Paszkowski czy Wiśniewski, dzięki czemu staje się on nie tylko bronią, ale także świadkiem historii.